23 listopada 2013

ABRAHAM - PODÓŻ DO ŹRÓDEŁ cz. II

"WYJDŹ (...) A STANIESZ SIĘ BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM" 

        Terach, wziąwszy z sobą swego syna Abrahama, Lota - syna Harana, czyli swego wnuka, i Saraj, swą synowa (...) wyruszył z nimi z Ur chaldejskiego, aby się udać do kraju Kanaan. - Księga Rodzaju 11,31

(...)Statki rzeczne, wozy ciągnięte przez woły i karawany osłów łączyły Ur oraz Mezopotamię z dzisiejszym Iranem, Turcją i Afganistanem, a także Syrią, Izraelem i Egiptem. Za miastem rosły palmy daktylowe, a kanały nawadniające, biegnące od Eufratu i Tygrysu, który wówczas płynął bliżej miasta, pozwalały na uprawę jęczmienia, soczewicy, cebuli i czosnku.
     Aż kusiło, by wyobrazić sobie Abrahama dorastającego w Ur - chudego nastolatka średniego wzrostu, odzianego w skórzane i wełniane ubrania, który chodził do szkoły, bawił się ze swymi braćmi Nahaorem i Haranem.
- Niewielka cześć ludności umiała czytać i pisać - zauważył Michałowski,- Jeśli Abraham był piśmienny, musiał pobierać nauki w domu kapłana lub urzędnika. Uczyłby się języków, arytmetyki i księgowości, ale nade wszystko pogrążyłby się w literaturze sumeryjskiej. Tak wyglądało środowisko intelektualne, w którym mógł dorastać.
        Widzę, jak Abraham zmienia się w twardego, krzepkiego młodzieńca o wyraźnych skłonnościach przywódczych. Być może trzcił Sina, boga księżyca - główne bóstwo Ur.
- Mezopotamczycy oddawali cześć całemu panteonowi  bóstw, lecz Sin był jednym z najważniejszych - precyzuje Michałowski. Każdy miał też swego dodatkowego, osobistego boga.
     Czyżby rozważania na temat księżycowego bóstwa nasunęły Abrahamowi myśl, że światem rządzi jeden Bóg? ...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz